Do miłości stworzeni - Okładka książki

Do miłości stworzeni

    • nakład wyczerpany
    • ISBN: 83-86737-74-3;
    • Cena katalogowa: 24.90 zł;
    • Oprawa: miękka;
    • Format: 14,5 x 20,5 cm;
    • Data ostatniego wydania: 1999;
    • Nr wydania: I;
    Janusz Nawrocki
    NW-Magdalena Kuźmiuk
    0
    1

    Energię czerpię z nieograniczonego kosmosu, skąd otrzymuję odpowiedź na wiele zagadkowych pytań. Mam nadzieję, iż ta książka wzbudzi Twoje zainteresowanie i rozpoczniesz wędrówkę po ścieżce miłości i odkrywania na nowo siebie w harmonii ze swoim ciałem w towarzystwie i pod opieką Twoich aniołów. Elisabeth Poll Spis treści: Wstęp ……. 9 Aura autorki ….. 13 Kosmiczny przewodnik ….. 14 Człowiek energetyczny ….. 18 Czy anioły mają skrzydła? ….. 22 Każdemu Anioł ….. 32 Kobieta może urodzić mężczyznę ….. 44 Serce otwiera się dla serca ….. 48 Niemodne anioły ….. 51 Proszę mnie uzdrowić ….. 57 Pokonam cię miłością ….. 64 Hipnotyzowanie pszczoły ….. 69 Zahipnotyzowany duch ….. 80 Kompleksy ….. 86 Pozbywam się kompleksów i poczucia winy ….. 92 Obudzone siły leczące ….. 99 Inteligentne komórki ….. 109 Malowane farbą i miłością ….. 113 Znaczenie barw ….. 121 Wędrówka poza ciałem ….. 124 Nienasycenie życiem ….. 130 Energia słońca ….. 137 Duchy roślin ….. 139 Marzenie konia ….. 144 Studnie energetyczne oczyszczające….. 148 Istoty Świetliste ….. 155 Ślady ….. 167 Nieczytelny podpis ….. 169 Anatomia medytacji ….. 173 Do miłości stworzeni ….. 177 Spis akwarel ….. 189 Fragment: Drżenie zaczyna się w koniuszkach palców u rąk i powoli schodzi do stóp. Zza szklanej szyby uderza fala gorąca. Mlecznobiała plama złamana żółcią i czerwienią rozrasta się, rozsadza ramy obrazu, ściany pokoju, wypełnia horyzont. Drażni, porywa, przyciąga, fascynuje, zatapia się w niej nasz mózg. Młoda dziewczyna w hippisowskim stroju robi wrażenie nieobecnej. Stoi i patrzy. Co widzi i dokąd podróżuje? Zaufaj mi, poprowadzę cię w głąb własnej duszy i nieskończoności wszechświata. Zaufaj mi, a cały kosmos zjednoczy się w tobie. Dam ci siłę i moc, opatrzę kaleką duszę, ukoję ból – mówi do niej Elżbieta. Mówi, choć jej tu nie ma, jest o setki kilometrów stąd. Przy ulicy Kanoniczej zostawiła jednak cząstkę własnego ja. Tę najbardziej intymną, najbardziej tajemniczą, tę, którą chce ofiarować innym. To nie kontemplowanie sztuki, a bioenergetyczna terapia. Barwne akwarele o wulkanie kolorów i kształtów to nie jest zwykłe malarstwo. Ich oglądanie nie stanowi bowiem kontemplowania sztuki, ale bioenergetyczną terapię. Energetyczne obrazy lub obrazy z energią – mówi o nich Elżbieta. Podróżuje z kraju do kraju i z miasta do miasta, w każdym miejscu zyskując grono zagorzałych zwolenników. Wszyscy zachowują się podobnie – przystają, wyciągają ręce przed siebie i dłonie zbliżają do powierzchni obrazów. Tak wybierają jeden, ten, który oddziaływuje na nich najsilniej. Wtedy zatrzymują się i starają wchłonąć barwną strukturę przypominającą mgławice. W ten sposób odbierają energię dającą siłę psychice i ciału, leczącą z chorób. – Odblokowuję wszystkie ludzkie czakry – twierdzi malarka. Ludzie wierzą jej i ciągną na te niezwykłe terapeutyczne seanse, by szukać nowych sił i pomocy w chorobie. – Ciekawe, tajemnicze spojrzenie na artterapię poprzez możliwość odbioru energii transcendentalnej z nieograniczonego kosmosu napisał lekarz psychiatra z Katowic. Niefachowcy też byli pod wrażeniem. – Pierwszy raz spotykam się z tego rodzaju malarstwem – pisze Marek i jeśli nie jest to sugestia, to odczuwam ciepło w kontakcie z bielą w prawej dłoni. Jest to fantastyczne odczucie, które dotąd było mi obce. Świadomość i poczucie misji narodziło się pod Wawelem. Anioł Autorki Elżbieta Poll-Sokolowski malowała we właściwy sobie sposób od dzieciństwa, dojrzała ? nadal wierna była bujnej kolorystyce abstrakcyjnie przenikających się barw. Również wtedy, gdy kończyła Wydział Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Także teraz mieszkając w Niemczech. Samoświadomość i poczucie misji narodziło się nagle i to właśnie w Krakowie. Wyszła z domu i poczuła, że musi pojechać do Krakowa. Tu pchana jakąś nadrealną siłą ? jak to określa ? udała się w kierunku Wawelu. Stojąc w tym niezwykłym miejscu zobaczyła wirujący słup wielobarwnej mgły, który unosił się nad zamkiem. Zrozumiała wtedy istotę tego, co robi oraz czemu jej malarstwo ma służyć. Czakramy i czakry, transcendentalna energia, przesłanie, nadświadomość ? te terminy towarzyszą jej na co dzień. Czy obrazy z energią rzeczywiście leczą? Entuzjaści są przekonani, że tak. Sceptycy zgadzają się, że przynajmniej nie szkodzą. Krakowianie po raz pierwszy mogli się zetknąć z energetycznymi obrazami podczas festiwali Nie z tej Ziemi. Teraz zaprosiła malarkę do galerii przy ulicy Kanoniczej Lucyna Mielczarek. Zarówno podczas pierwszej, jak i obecnej wystawy odwiedzających nie brakowało. Zaciekawieni, samotni, złamani chorobą… Wpadają tu na chwilę, by zobaczyć, co to jest. Przychodzą po kilka razy, chcą trafić na swój energetyczny obraz. Medytują godzinami, by odnaleźć się w dzisiejszym świecie. Niektórzy złamani chorobą w labiryncie kolorów szukają ścieżki do zdrowia. Pani Marta pilnująca ekspozycji jest doładowana energetycznie najlepiej ze wszystkich. ? To dziwne uczucie siedzieć tak codziennie wśród tych niesamowitych obrazów. Na początku przytłaczały mnie, czułam się źle. W domu wymiotowałam, dostałam krwotoku z nosa, bolała mnie głowa i rwało oko. Elżbieta powiedziała, że to dobry znak. W ten sposób organizm oczyszcza się samodzielnie, następuje przesilenie i wyrzucenie z ciała choroby. Teraz przyzwyczaiłam się, każdego dnia widzę na nich nowe kształty, przekazują mi inne treści. One na mnie działają, ja o tym wiem. Energetyczny przekaz dzięki niezwykłej osobowości Spotkanie nie tylko z obrazami, ale również z ich autorką jest przeżyciem bardzo silnym. Przenikliwy wzrok oraz oczy o barwie bławatka i moc jej ducha, która natychmiast udziela się innym ? mówi Lucyna Mielczarek. Ta kobieta ma jakąś wewnętrzną siłę, która sprawia, że ludzie skupiają się wokół niej wianuszkiem. Sama jest pogodna, ubiera się bardzo kolorowo. Nigdy nie włoży rzeczy czarnej. Również w jej obrazach czerń nie występuje. Elżbieta zamyka się w dźwiękoszczelnym pokoju i potrafi przez kilka godzin medytować. Dopiero wtedy sięga po pędzel i przelewa na papier energetyczny wulkan, który w niej wzbiera. Tylko taki przekaz umożliwia późniejsze terapeutyczne działanie obrazów. Ich oddziaływanie zostało zbadane przez radiestetów. Wahadełko wirowało jak szalone. Anioł Leonardo da Vinci

      • nakład wyczerpany
      ZAPISZ SIĘ