Racjonalizm a wiedza tajemna - Okładka książki

Racjonalizm a wiedza tajemna

    • nakład wyczerpany
    • ISBN: 83-86737-83-2;
    • Cena katalogowa: 22.00 zł;
    • Oprawa: miękka;
    • Format: 14,5 x 20,5 cm;
    • Data ostatniego wydania: 2000;
    • Nr wydania: I;
    Janusz Nawrocki
    NW-Magdalena Kuźmiuk
    0
    1

    Książka zbierająca w całość przeczucia i fakty (nie tylko te potocznie znane) dotyczące kryzysu zbudowanej na racjonalizmie zachodniej cywilizacji. Uczciwie i sceptycznie przygląda się konsekwencjom takiego stanu rzeczy i takiego stanu świadomości. Namawia do rozsądnego i krytycznego powrotu do źródeł człowieczeństwa, do poszukiwania równowagi w planie rozwoju osobistego i w planie globalnym. Dużo nawiązań i cytatów z literatury tematycznej. Pozycja inspirująca duchowo i intelektualnie.
    Pytanie w podtytule Czy jesteśmy ogłupiani? jest w pełni uzasadnione, gdyż ogłupianie, jako sposób na zapewnienie sobie pozycji w świecie i autorytetu, występuje we wszystkich dziedzinach życia, także w ezoteryce.

    Spis treści:
    Wstęp 7
    Rozdział I …..
    MY Z KOŃCA DWUDZIESTEGO WIEKU ….. 13
    Rzut oka na historię ….. 13
    Wielostronny kryzys kulturowy ….. 18
    Ekonomiczny tyran ? zysk ….. 27
    Liberalna demokracja to drzwi do raju? ….. 32
    Człowiek ? czy jeszcze ?brzmi dumnie?? ….. 37
    Jacy jesteśmy, my, z końca XX wieku? ….. 41
    Rozdział II …..
    ŚWIĘTE I ŚWIECKIE ….. 52
    Na początku było ?słowo? czy ?kosmiczne jajo?? …..
    Dwie wersje powstania świata ….. 52
    Sacrum i profanum w pierwotnych wspólnotach ludzkich ….. 55
    Człowiek między ?młotem? wiary a ?kowadłem? rozumu ….. 63
    Seks ? główna siła ludzkiego zachowania czy zło moralne? ….. 73
    Czym było oświecenie dla życia człowieka i instytucji Kościoła? ….. 82
    Fundamentalizm ? oswobodzenie czy zagrożenie? ….. 86
    Człowiek współczesny ? homo religiosus czy areligijny? ….. 94
    Czy można uratować ?święte? i ?świeckie?? ….. 99
    Rozdział III …..
    RACJONALIZM A ?WIEDZA TAJEMNA? ….. 111
    Intelekt ponad wszystko? ….. 111
    Ponadzmysłowe możliwości człowieka ….. 117
    Podróże w ?przestrzeń wewnętrzną? ….. 128
    Dusza ? istnieje czy nie? ….. 140
    Czy ludzkość to kosmiczne sieroty? ….. 143
    Era Wodnika powrotem ?wiedzy tajemnej?? ….. 153
    Posłowie ….. 160
    Przypisy ….. 171
    Bibliografia ….. 179

    Fragment:
    Termin racjonalizm wykorzystuję w swej książce w znaczeniu postawy filozoficznej i naukowej. Cechuje ją przede wszystkim pewność, że rozum ludzki jest w stanie poznać rzeczywistość, posługując się kryteriami i metodami naukowymi. Oddziela więc wiedzę od wiary i wszelkiego irracjonalizmu.
    Natomiast określenie wiedza tajemna zawiera w sobie ezoteryzm i okultyzm. Pierwszy z tych wyrazów wywodzi się z języka greckiego i oznacza wiedzę dostępną dla wtajemniczonych. Drugi pochodzi z łaciny (occultus ? ukryty, tajemny) i używany jest jako nazwa wiedzy o siłach i zjawiskach nadprzyrodzonych, znajomość których posiadają tylko nieliczne, wybrane osoby. Charakteryzują się one wyższym poziomem świadomości niż cały ogół ludzi, co jest gwarancją, że nie wykorzystają swych mocy dla prywatnych bądź niecnych celów.
    Racjonalizm i wiedza tajemna znajdują się od dawna w opozycji wobec swoich metod badawczych i możliwości poznania rzeczywistości. Postawa naukowa wyklucza też prawdy wiary, chociaż nie występuje przeciw nim tak ostro, szanując uczucia religijne wiernych.
    Począwszy od Oświecenia, oficjalna nauka wyrasta na poważnego rywala Kościoła w głoszeniu Prawdy. W miarę dokonywania coraz nowych odkryć wzrasta jej zadufanie we własne możliwości. Ernest Gellner, socjolog i profesor filozofii, w swojej pracy Postmodernizm, rozum, religia mówi wręcz o racjonalistycznym fundamentalizmie, który zakłada, że nie istnieją żadne uprzywilejowane bądź a priori kategoryczne prawdy. (W ten sposób, za jednym zamachem, eliminujemy ze świata wymiar święty.)1 Stanowisko to reprezentuje duża grupa uznanych naukowców, którzy, wbrew najnowszym odkryciom fizyki, upierają się przy swoich fundamentalistycznych postawach.
    Rewolucja naukowa zrodziła nowe technologie, które przyczyniły się do wzrostu dobrobytu społeczeństw umiejących z nich korzystać. To wystarczyło, by zapewnić nauce poczesne miejsce i szacunek. Kolejne osiągnięcia w medycynie, komunikacji, elektronice plus wciąż zwiększająca się liczba osób wykształconych dały racjonalizmowi pierwszoplanową pozycję. Nawet dwie wojny światowe w naszym stuleciu nie podkopały jej, chociaż uwidoczniły podwójne oblicze dobrodziejstw postępu technicznego. Postawa racjonalistyczna dominuje więc w państwach liberalnej demokracji, aczkolwiek narastający powszechny kryzys unaocznia ciemne strony życia tych społeczeństw, rodząc zdystansowanie się wielu ludzi do racjonalistycznych koncepcji, o czym szerzej piszę w pierwszym rozdziale. Jednocześnie te same powody w dużej mierze pobudzają ludzi do szukania alternatywnych rozwiązań bytowych, jak i nowych systemów wartości, odwołujących się do duchowej sfery życia. Na tej fali został wyniesiony ruch hipisów, a następnie New Age.
    Racjonalizm zarzuca zwolennikom ?nowości? ogłupianie ludzi, tamci nie pozostają dłużni, odrzucając piłeczkę do racjonalistycznego ogródka. Polemika trwa, masy publikacji zalewają rynek; jedni odwołują się do zdrowego rozsądku, drudzy do intuicji, głosu duszy i praw natury. Jak więc przedstawia się sprawa ogłupiania?
    Nie wiem, jak daleko wstecz należałoby szukać początków ogłupiania. Myślę, że pojawiło się ono równocześnie z kolizją interesów dwu stron. Służyło silniejszej, sprytniejszej, elastyczniejszej moralnie, dla której posiadanie upragnionej rzeczy było najważniejszym celem. Doczekało się nawet własnej ideologii, zwięźle sformułowanej przez Machiavellego w Księciu: Cel uświęca środki. Książka została uznana za źródło doktryny politycznej, nazwanej ?makiawelizmem?, która postulowała posługiwanie się obłudą, podstępem, niekiedy przemocą, a już na pewno brakiem wszelkich skrupułów w dążeniu do celu, zawsze, oczywiście, godziwego. Chciałabym zobaczyć biznesmena, bankiera czy polityka, który nie uznawałby swego celu za godziwy. Wszelkie instytucje i mnóstwo poszczególnych ludzi za taki cel uważają władzę bądź pieniądze, a na ogół jedno jest ściśle związane z drugim, choć nie zawsze legalnie, czyli widocznie.
    Możemy wyróżnić jeszcze inny rodzaj tej ?sztuki życia?, mam na uwadze wzajemne ogłupianie się ludzi w ramach konwenansu. Doskonałą analizę tej strony naszego życia znalazłam w książce Carlosa V. Vallesa ?Odwaga bycia sobą?, więc przytoczę początek rozdziału Towarzyskie maski: Dobre maniery są przyprawą życia towarzyskiego. Powodują, że oczy się spotykają, ręce dotykają, a ludzie zwracają na siebie uwagę w wirze pędzącego życia, choćby była to ulotna chwila poznania i życzliwości, podczas gdy inni nie zwracają na siebie żadnej uwagi. Uprzejme słowo wypowiedziane z właściwą tonacją i we właściwym czasie może pomóc wygładzić ostre krawędzie codziennego współistnienia w nieżyczliwym świecie. To musiała być jakaś miła dusza, która wymyśliła te wyszukane słowa kurtuazji, które uszlachetniają język i porządkują wszystkie życiowe okoliczności od przypadkowego spotkania do wizyty kondolencyjnej. Dobrze wychowana osoba umie się zawsze znaleźć, gdziekolwiek będzie i cokolwiek powie.
    Istnieje jednak i druga strona życia towarzyskiego, formalnych etykiet i gładkich manier. Sztuczność, sztywność, pustota. Przeciwieństwo spontaniczności – żadnego ciepła, żadnej szczerości ani prawdziwego kontaktu. Im głębiej puste rytuały wkraczają w nasz język, gesty, postawę, tym bardziej tracimy naszą osobowość i indywidualność. Maska towarzyskiej etykiety może zatrzeć rysy ludzkiej twarzy.
    Jak się masz? Dobrze, dziękuję, a ty? Czyste pustosłowie. Wszyscy to uprawiamy. Gadanie o tym lub owym, nie stać nas na to, aby zatrzymać się i udzielić szczegółowych informacji o tym, jak sobie radzimy, tak samo jak nie oczekujemy ani nie chcemy uzyskać ich od innych. Byłoby trochę niezręcznie, gdybyśmy zapytali znajomego, którego spotkaliśmy gdzieś po drodze: Jak się miewasz?, a on zacząłby opowiadać właśnie tam, na środku ulicy: ?No cóż, skoro mnie pytasz, oto jak mają się rzeczy: dziś rano nie czułem się dobrze, dokuczał mi żołądek i miałem zawroty głowy. Jestem wściekły, ponieważ teściowie chcą przyjechać do nas na wakacje, a ja nie wiem, co robić, by do tego nie doszło, a jeszcze mniej, jeśli rzeczywiście przyjadą. (…) W tym momencie najprawdopodobniej znikniemy dyskretnie za najbliższym rogiem, pozostawiając przyjaciela na środku ulicy. To prawda, że zapytaliśmy, co u niego słychać, ale przecież każdy wie, że to zdanie nie oznacza tego, co głosi, a dokładnie coś przeciwnego. Używamy go właśnie wtedy, gdy nie chcemy, aby inna osoba opowiedziała nam, jak jej się wiedzie. Mówimy, nie mówiąc. Spotykamy się, nie spotykając. Dzisiaj widziałem to a tamto. Jak on się ma? Dobrze. To znaczy nie mam najmniejszego pojęcia, ponieważ wymieniliśmy tylko frazesy. Żyjemy, nie żyjąc. On to nie on, a ja to nie ja. Ze spotkania robimy show, który wyklucza prawdziwy kontakt. W taki sposób zatracamy siebie w labiryncie codziennej egzystencji. Język angielski doprowadził do perfekcji rytuał wzajemnego zagadywania. Na wstępne ośmielające Jak się masz? oficjalna odpowiedź jest dokładnym lustrzanym odbiciem: Jak się masz? Dwa pytania i żadnej odpowiedzi. To znaczy, pytania, które nie są pytaniami, w spotkaniu, które nie jest spotkaniem, pomiędzy osobami, które w tej chwili nie są osobami.

      • nakład wyczerpany
      ZAPISZ SIĘ